Anita Banaszek z żeńczyni.pl

Znam osobiście wiele instruktorek. Każda z nich jest wyjątkowa na swój sposób. Każda prowadzi zajęcia w niepowtarzalny sposób. Każdą kierują własne, inne niż u pozostałych instruktorek motywy. Znam jednak jedną, która łamie stereotypy. Prawie nie widać jej w internecie ale jest jedną z tych osób, o których warto wiedzieć i z którymi warto choć raz poćwiczyć, żeby móc doświadczyć czym jest delikatność i miłość do ciała. Anita Banaszek z Żeńczyni.pl, bo o niej mowa, prowadzi zajęcia z ogromną wrażliwością na kobiety, które do niej przychodzą. Wczoraj spytałam ją, co nią kierowało, że zdecydowała się zostać instruktorką, odpowiedziała tak, że gdybym nie ćwiczyła, z pewnością zapragnęłabym to robić. Robić JUŻ. Gdybyście też tego zapragnęły, to Anita prowadzi regularne zajęcia w Legnicy niedaleko Wrocławia.

“Bo widzę, co to daje. Obserwuję dziewczyny, zarówno te ćwiczące u mnie, jak i te u innych instruktorek – i widzę efekty. Sama ćwiczę, bo potrzebuję. Ciało, gdy poznało tę gimnastykę, zaczęło samo się domagać poszczególnych ćwiczeń – jestem w pracy, robię herbatę, czekam aż woda się zagotuje – robię jakieś ćwiczenie ze świata górnego. Czuję, że siedząc przy komputerze w pracy zaczyna mnie wszystko boleć – nawet na siedząco zrobię skrzydełko, czy pączek z pochyleniem ze średniego świata – to nie chodzi o to, jak te ćwiczenia wyglądają, ale o element, który w danym momencie jest mi potrzebny. Siedzę w domu przed tv, ciało się domaga – robię winorośl. Bo to nie jest tak, że podejmuję decyzję “a teraz będę ćwiczyć” – bo w tym ujęciu, to można uznać, że gimnastyki nie ćwiczę. Ale to jest właśnie odpowiedź na zapotrzebowanie ciała, aby konkretne mięśnie napiąć, konkretne rozluźnić. To się stało częścią mojej codzienności.”

W pomyśle na rozmowy z instruktorkami, wybrałam kilka, moim zdaniem ciekawych pytań. Pozwolą one zobaczyć różnorodność kobiet prowadzących zajęcia 🙂 Niestety, a może jednak nie – pytania, które wymyśliłam wydają się proste, natomiast, gdy trzeba się zastanowić nad odpowiedziami okazuje się, że są trudne i bardzo szerokie. Anita powiedziała coś w rodzaju: “ale wiesz, że pytania, które zadajesz, są piekielnie trudne?” Powiedziała to przy pytaniu o to, co jest dla niej najważniejsze w życiu.
Ważne dla mnie jest bycie i życie. Chociaż wiem, że z realizacją bywa różnie. Tyle, że w tym BYCIU zawiera się wszystko. Bo to i relacje, i rodzina, i Rodzina, i muzyka. Dźwięki są dla mnie piekielnie ważne.
Czemu dźwięki? Anita ma świetny słuch muzyczny i bardzo wrażliwe na dźwięki uszy. Ma przy tym niesamowity głoś i potrafi go używać. Profesjonalnie.
Pytałaś, co jest dla mnie najważniejsze w gsk. Wiadomo – ćwiczenia, kontakt z ciałem, poznawanie swojego ciała i wszystkie te zalety płynące z gimnastyki są dla mnie piekielnie ważne, bo i to jest clue gimnastyki. Natomiast lubię też kontakt z kobietami. Lubię prowadzić gimnastykę i widzieć, jak w tym wszystkim też tworzą się relacje, jak zmieniają się relacje, jak kobiety się otwierają, rozmawiamy o różnych rzeczach, jak czasem po zajęciach ciężko jest się rozejść do domu, bo rozmowa gdzieś płynie. Nie wiem, czy to jest najważniejsze, ale na pewno lubię ten stan.
Spytałam Anitę, z jakiego powodu zainteresowała się właśnie gimnastyką słowiańską kobiet. Odpowiedziała, że temat krążył wciąż gdzieś w tle…
Temat krążył. Ta gimnastyka gdzieś się pojawiała. Nie pamiętam dokładnie kiedy i jak usłyszałam pierwszy raz o gimnastyce. Zapewne gdzieś w internecie. Co jakiś czas temat powracał – trafiałam na pojedyncze artykuły itd. Gdy tematem się zainteresowałam, trafiłam na fragment tłumaczenia książki Adamowicza – tam, zgodnie z instrukcją, wyliczyłam swój zestaw osobisty, jednak okazał się dla mnie na tamten moment tak piekielnie trudny, że nawet nie próbowałam go zrobić na podstawie rysunków, opisów, czy filmików. I dobrze! Najgorsze co można zrobić, to poznawać gimnastykę na własną rękę, ciężko jest później poprawić pewne nawyki, gdy już się czegoś nauczymy niepoprawnie. Szukałam jakichś zajęć odbywających się w pobliżu, ale na nic nie mogłam trafić. Pierwszą okazję do ćwiczeń miałam, gdy Paulina Sołtowska poznała gimnastykę od Kasi Matejczyk. Pod okiem Pao gimnastykę poznawałam i szykowałam się do warsztatów instruktorskich. Dopiero wtedy odkryłam, że miałam tak duży problem ze znalezieniem warsztatów w swoim pobliżu, bo na całym dolnym śląsku nie było więcej instruktorek – tylko ja. Pół roku później pojawiła się Agnieszka Żaba (Świdnica).

Pytanie o pierwsze zetknięcie z gimnastyką słowiańską kobiet, wyraźnie ją rozbawiło. Swoją drogą, mam wrażenie, że sporo kobiet pytanych o pierwszy kontakt z gimnastyką, czuje coś w rodzaju rozbawienia.
To było w ramach kręgu kobiet, którego opiekunką jest Paulina Sołtowska. Po warsztatach u Kasi Matejczyk, Pao przyjechała na krąg informacją, że ma wyliczony zestaw i będziemy ćwiczyć! W trakcie gimnastyki, gdy Pao pokazywała ćwiczenia, była masa jęków, stękania i narzekania: że to trudne i fizycznie niewykonalne, ale okazało się, że jednak się da, co więcej – jest przyjemne!

Spytana o plany odnośnie GSK początkowo odpowiedziała, że nie wie. Jednak po chwili okazało się, że jednak są.
Gimnastykę prowadzę głównie w formie zajęć regularnych, czasem indywidualnie. Angażuję się też w różne akcje charytatywne, wystawiając na aukcje możliwość poznania gimnastyki – poznanie swojego zestawu osobistego, indywidualne spotkanie ze mną. Jakie plany? Może jakieś warsztaty albo warsztaty połączone z weekendowym wyjazdem w gronie kobiet? Okaże się, wszystko przed nami…

Zioła mogą też wspierać w konkretnych sytuacjach
Ze wszystkich pytań, to odpowiedź na to ostatnie wydaje się najtrudniejsza. Trzeba się zastanowić, na ile chcemy się otworzyć i co pokazać światu 🙂 Na koniec spytałam, kim jest i czym się zajmuje, kiedy nie jest instruktorką.
Na codzień jestem kobietą. W wolnych chwilach chodzę na zajęcia aktorskie, bębniarskie i wokalne. Uwielbiam dźwięki i wibracje, jakie za sobą niosą. Rytm bębnów, szum grzechotek, do tego śpiew… Chwilami również zajmuję się rękodziełem (przez fakt, że jeździłam na imprezy rekonstrukcji historycznej, nie tylko szydełkuję, czy dziergam, ale też tkam i przędę). Pracuję też z kartami – autorską talią, którą specjalnie dla mnie namalowała Pao. Poznaję też zioła i uczę się wspierać z ich pomocą.